Wyświetlenia 228
Ocena 0/5.0
Naturalne metody dbania o zdrowie i urodę
Niewątpliwie każdy chce się dobrze czuć i być zdrowym. Rzadko jednak bierzemy sprawy w swoje ręce, aby coś faktycznie zmienić w swoim życiu, szczególnie jeśli wymaga to jakiegokolwiek wysiłku z naszej strony. Najchętniej idzie się do sklepu, aby kupić jakiś kolejny magiczny suplement diety, kosmetyk, super food etc. Żeby było zabawniej, zazwyczaj pomimo wydanych pieniędzy, efekt jest żaden lub bardzo trudno dostrzegalny.
Prawdziwe rozwiązania, które niewątpliwie dają efekty są w naszym przekonaniu skomplikowane, wymagające „nadludzkiego” wysiłku, bo wiążą się przede wszystkim z wzięciem odpowiedzialności za kondycję i stan zdrowia. To moment, kiedy budzimy się z iluzji, że lekarze nam pomogą lub stanie się cud. To czas, kiedy zaczynamy rozumieć, że to jak się czujemy zależy od nas samych i od tego co w siebie wkładamy, zarówno jeśli chodzi o jedzenie, picie, używki czy emocje.
Każdy z nas jest inny i ma zupełnie inny bagaż. Każdy ma problemy, lepsze i gorsze dni, zacnych i mniej zacnych ludzi wokół siebie. Na wiele rzeczy nie mamy żadnego wpływu, ale jednocześnie każdego dnia podejmujemy decyzje. I na tym właśnie trzeba się moim zdaniem skupić najbardziej… Aby każdego dnia podejmować świadome decyzje! Szczególnie dotyczące tego co jemy i jak organizujemy swój każdy dzień.
Im więcej się nad tym zastanawiam, tym do prostszych dochodzę wniosków. Sama próbuję, wdrażam w życie, sprawdzam na ile to ma sens i czy daje efekty. Tym właśnie chcę się podzielić z tymi, którzy poza narzekaniem, faktycznie coś chcą dla siebie zrobić.
Pamiętać trzeba tylko o jednym, że każdy z nas jest inny i tym samym nieco inaczej będzie reagował. Dlatego gorąco polecam przede wszystkim zdrowy rozsądek i obserwację własnego ciała. Czyli nic na siłę. Warto spróbować różnych metod i pomysłów, ale w każdym przypadku należy wyciągnąć wnioski, co to dla mnie dobrego lub złego przyniosło i starać się znaleźć odpowiedź na pytanie „dlaczego?”. Dla mnie zawsze i w każdym przypadku najbardziej istotne, a wręcz kluczowe jest znalezienie przyczyny problemu, niezależnie od tego czego on dotyczy. Ale to wszystko postaram się na bieżąco „rozjaśniać”, przynajmniej na tyle, na ile jestem w stanie. Wszelkie sugestie i pomysły mile widziane, bo z dialogu zawsze coś ciekawego wynika.
A zatem zaczynajmy… Na wstępie drobna uwaga, jeśli ktokolwiek oczekuje przeczytać o jednej rzeczy, którą trzeba zrobić i to będzie rozwiązanie wszystkich problemów, to w tym właśnie momencie warto przestać czytać dalej, żeby nie marnować czasu. Organizm ludzki jest bardzo złożonym systemem, zatem nie istnieje jeden magiczny sposób, który rozwiąże wszystkie problemy. Dla tych, którzy są w stanie zaakceptować, że będzie to nieco bardziej skomplikowane, serdecznie zapraszam do dalszej lektury.
Dla ułatwienia postaram się poszczególne etapy ująć w kroki. Dla każdej osoby, która postanowi wdrażać je w życie mam użyteczną wskazówkę -> nie przechodź do kolejnego kroku zanim nie opanujesz poprzedniego. To nie wyścig, ani konkurs. Robisz to tylko i wyłącznie dla siebie i nie ma tu ani napięcia, ani ciśnienia, ani pośpiechu. Daj sobie czas i zrób to bo chcesz, a nie bo musisz
MUSZĘ -> CHCĘ
1. NAWADNIANIE – 30ml na każdy kilogram masy ciała. Bez wody nic się nie wydarzy w organizmie. Każdego dnia miliony komórek są produkowane i równie dużo obumiera i musi zostać usuniętych. Jeśli nie dostarczamy wody naszemu organizmowi, pojawia się zmęczenie, bóle głowy, osłabienie, ospałość. Żeby pozyskać wodę, której my dobrowolnie nie dostarczamy, nasz organizm musi jakoś ją pozyskać – dzieje się tak, ale niestety woda odzyskiwana jest z kału i musi na nowo być przefiltrowana i oczyszczona, aby być ponownie zdatna do użycia. Niezbyt zachęcająca to perspektywa, więc dla własnego dobra pijmy więcej wody. Zawsze gdy tylko poczujemy się zmęczeni 2 szklanki wody zamiast filiżanki kawy. Efekt będzie wielokrotnie lepszy. Na marginesie… żeby zneutralizować jedną filiżankę kawy organizm zużyje 4 filiżanki wody. Jeśli wydaje się nam, że kawa nas pobudza jesteśmy w wielkim błędzie. Kawa ma specyficzne działanie toksyczne, co powoduje, że po jej wypiciu cały nasz organizm musi się zmobilizować, jak do przyjęcia ataku. Stąd też uczucie przebudzenia, niestety nie jest to pobudka w dobrym sensie. Jest to alarmowanie systemu bez potrzeby oraz dodatkowe zakwaszanie organizmu kawą. Jeśli kawa z mlekiem, to jeszcze gorzej, ale o tym później.
2. NIEŁĄCZENIE – najważniejszym elementem naszego odżywiania się powinno być niełączenie białek (mięso, ryby, jajka, nabiał) z węglowodanami (pieczywo, kasze, ryż, makaron, ziemniaki). Dlaczego? Bo aby strawić białka potrzebne są kwasy, a do strawienia węglowodanów zasady. Już w szkole podstawowej każdy powinien nauczyć się , że jeżeli pomieszamy kwasy z zasadami powstaje odczyn obojętny. Jeśli mieszamy w jednym posiłku białka z węglowodanami, do ich strawienia zostaną wyprodukowane kwasy i zasady jednocześnie, co powoduje, że my nie strawimy jedzenia, które zjadamy. Jeśli nie jest ono strawione, nasz organizm tak czy inaczej będzie musiał się jakoś z tym uporać. Zatem zaprzęgnie do pracy wszelkie pasożyty w nas żyjące do przeprowadzenia procesów gnicia i fermentacji, w celu pozbycia się resztek pokarmu z jelit. W procesach tych powstaje niestety dużo toksyn i gazów powodujących nasz dyskomfort, wzdęcia, problemy pokarmowe etc. Nie bez znaczenia przy tym temacie jest również, aby starać się jeść spokojnie, powoli i długo przeżuwać, ponieważ ślina również zawiera enzymy wstępnie trawiące spożywany pokarm, co znacząco ułatwia dalsze procesy obróbki i pozyskiwania substancji odżywczych. Zatem jeśli dobrze i powoli gryziemy i przeżuwamy jedzenie, dużo więcej z tego co zjadamy faktycznie do nas trafi. Jeśli nie przyswajamy z jedzenia potrzebnych nam substancji odżywczych organizm będzie domagał się kolejnych dostaw. Zatem jeszcze więcej kalorii, które będą zmagazynowane w postaci tkanki tłuszczowej, a nadal za mało tego, co nam niezbędne. I tak też tworzy się powtarzający się i zapętlający problem z tyciem.
Moja wiedza na ten temat to jedynie ułamek tego, z czym się spotkałam i co mnie zainspirowało do zmian. Ponownie chciałabym podziękować Pani Helenie Smereczyńskiej – Stanisławskiej, bo w zasadzie dzięki niej, ja dalej mogę przekazywać wiedzę. Tym samym gorąco zachęcam do posłuchania, co ta Pani ma do powiedzenia, a jest to bardzo mądry i rozsądny człowiek, któremu warto poświęcić swój czas.
Drugim niezawodnym dla mnie źródłem wiedzy jest dr. Ewa Tomaszewska, która przyjmuje na ul. Szeligowskiej 25 w Warszawie. Kontakt dla zainteresowanych +48 692 466 417.
3. ELIMINACJA – są takie substancje odżywcze, które są nam naprawdę zbędne i warto je trwale usunąć z jadłospisu. Głównym bohaterem jest oczywiście CUKIER, o którym naprawdę nie warto więcej pisać, bo wszystko co ważne, już zostało dawno temu napisane i nie warto się nad tym rozwodzić. Uczulam jedynie na fakt, że cukier, jest głównym pokarmem dla wszelkiego rodzaju pasożytów i jeśli mamy napadowe zapotrzebowanie na coś słodkiego jest to pierwszy sygnał ostrzegawczy, że mamy nadmiar niechcianych lokatorów w naszym organizmie i to najwyższa pora na przeprowadzenie eksmisji oraz odcięcie dostaw. O tym nieco więcej w dalszej części. Drugim niechcianym bohaterem do eliminacji jest KAZEINA, będąca białkiem występującym w mleku krowim i co za tym idzie, wszelkich produktach, które są z niego wyprodukowane (jogurty, sery, kefiry etc.). Kazeina robi nam wiele krzywdy, gdyż przede wszystkich uszkadza ściany naszych jelit powodując, że niewielkie ilości pokarmu oraz liczne bakterie jelitowe dostają się do krwioobiegu. To z kolei angażuje nasz układ odpornościowy, który zamiast zajmować się „poważnymi sprawami” dla naszego organizmu, zajmuje się ściganiem jedzenia i bakterii z jelit. Nie do końca ma to sens żeby angażować super-komandosów do ścigania resztek z kuchni… Mleku krowiemu i wszystkim jego przetworom mówimy nie. Partnerem do tanga dla kazeiny jest GLUTEN, który w największej ilości będzie występował w pszenicy i tym, co jest z niej zrobione. Gluten jest dosłownie glutem zalepiającym jelita i ograniczającym wchłanianie składników odżywczych z jedzenia. Powoduje stany zapalne jelit oraz zmniejsza ich szczelność powodując przedostawanie się pokarmu poza jelita, a co dzieje się dalej już po przykładzie kazeiny wiemy.
4. ĆWICZENIA – również nic w tym odkrywczego, ale należy regularnie wykonywać proste ćwiczenia dodające energii i poprawiające dotlenienie i ukrwienie całego ciała. Ja osobiście preferuję rytuały tybetańskie, bo są bardzo proste, nie wymagają żadnego dodatkowego sprzętu, więc mogę je zrobić wszędzie. Zajmują bardzo niewiele czasu, więc również nie ma tu wymówki, że nie mam czasu, nie zdążę etc. Im mniej możliwości do wymigania się od ćwiczeń, tym większe prawdopodobieństwo, że zostaną one wykonane. Ja po nich czuję się absolutnie znakomicie i mam energię na cały dzień. Link z instruktarzem- https://youtu.be/bsSBcTwJz2A.
5. PORANNY KOKTAJL – tu zainspirowałam się z kolei wykładami Bożeny Przyjemskiej, a sam przepis poniżej. Piję go zawsze rano przed śniadaniem.
Koktajl poranny:
Do szklanki cieplej wody dodajemy
– 1łyżka octu jabłkowego,
– 1 łyżka miodu,
– 1/4 łyżki cynamonu,
– 1/4 łyżki imbiru,
– 1/4 łyżki kurkumy,
– szczypta pieprzu cayenne,
– szczypta pieprzu czarnego.
Poszczególne elementy można eliminować jeśli któregoś ze składników nasz organizm nie toleruje. Miód dobrze jest rozpuścić w wodzie wieczorem i pozostawić na całą noc, aby móc wypić go rano z pozostałymi składnikami.
6. SEZONOWE OCZYSZCZANIE – tak jak sprzątamy na święta, tak jak robimy przeglądy i aktualizacje wszelkich sprzętów, urządzeń, samochodów i innych pojazdów, tak samo raz na jakiś czas powinniśmy zrobić sobie generalny przegląd i sprzątanie wewnątrz. To, co ja sama odkryłam i z sukcesem zastosowałam, a zatem również z doświadczenia polecam to:
- Oczyszczanie układu moczowego i jelit – COLON PACK, bo nie chcę mieć pasożytów ani toksycznych złogów w moim organizmie
- Oczyszczanie wątroby i woreczka żółciowego – bo nie chcę nosić w sobie kamieni zaburzających pracę całego mojego organizmu. Tutaj w całości oparłam się na książce Andreas Moritz’a „Oczyszczanie wątroby i woreczka żółciowego”. Gorąco zachęcam do lektury oraz przeprowadzenia prostej procedury opublikowanej w książce. Warto w zasadzie przeczytać wszystkie książki tego autora, bo można z nich wyjąć dużo ciekawej wiedzy dla siebie. Mnie przynajmniej zainspirowały one do wielu zmian na lepsze, jak również do napisania tego artykułu, aby dzielić się z innymi ciekawą i użyteczną wiedzą.
W miarę jak czas mi pozwoli postaram się wszystkie powyższe tematy uzupełniać i rozbudowywać, aby tym łatwiej było zrozumieć i znaleźć argumenty dla samego siebie dlaczego warto się zmieniać, pomimo iż tak jak jest, jest najwygodniej, bo nie wymaga żadnego wysiłku.